wtorek, 24 grudnia 2013

Duch minionych świąt...

Święta zostały wyprane z tzw "magii" co roku jest opinia "już nie jest tak jak kiedyś" lub nieśmiertelne zdanie "za moich czasów"...
A cały ten marketing napędza tęsknota za przeszłością, tęsknota za byciem młodym, wierzącym w mikołaja.
Pierwsze dzwoneczki świąteczne i pierwsze tego typu tęsknoty i niewinność zostały ujęte w zachowaniu Klary z Dziadka do Orzechów.
Młoda baletnica - kilkunastoletnia tańczy z zabawką po czym przeradza się to w historię o księżniczce i księciu i dorosłości. Bajka sama w sobie jest piękna ale też niepokojąca. Straszna i okrutna.
Jednak dzwoneczki są.
I od tych dzwoneczków, niemieckiej choinki i tego całego XIX wiecznego secesyjno-gotyckiego klimatu. Gdzie nie tylko prezentowało się rzeczy piękne, ale i trwałe i użyteczne. Gdzie dzieje się opowieść o mrocznych zaułkach osnutego mgłą Londynu, Gdzie autorzy baśni, Dickens czy Andersen opowiadali bogatym dzieciom o świecie, który nie jest ich a który mogliby zmieniać (dość idealistycznie). Gdzie w Święta chodziło i zajęcie się ubogimi, o wyciągnięcie ręki.

Jednak obecnie, próbujemy "odnaleźć w sobie cząstkę dziecka" (halo marketingowcu,ja jestem dzieckiem cały rok!!) pobyć z rodziną (nie tylko na zdjęciach).
Posprzątać dom że aż się lśni. Pocieszać się, że nadchodzi światło po mrocznych chłodnych i wilgotnych dniach listopada i grudnia. Religijna przestrzeń ode mnie jest już od tylu lat odsunięta.
Dlatego wyciągamy zabawki na choinkę które pieczołowicie każdego roku pakujemy do pudełek wiedząc, że przy odrobinie szczęścia zostaną z nami na dłużej. Wiedząc kto kiedy komu którą bombkę dał/zrobił. Odnajdując aniołki zdobyte podczas wypraw wycieczek i układając wokół glinianej szopki. Bo glina to nadal najtrwalszy materiał dostępny zwykłemu szaremu człowiekowi i szlachetny.
Duch minionych świąt ujawnia się w rytuale corocznego ustawania talerzy, motywu wędrowca i dwunastu dań jak dwunastu miesięcy - tak jak było zawsze. Duch ten powoduje, że wracamy do domów rodzinnych że tęsknimy za czymś, czego mitologię sami tworzymy.
Gdzie mamy ubrać czerwone swetry wypić Cole z mikołajem na opakowaniu i pożyczyć sobie, już prawie nieznanym i dorosłym ludziom wesołych świąt. Gdzie próbujemy znaleźć punkt zaczepienia przy roku braku prawdziwych rozmów, posklejać informacje poskładać rzucone mimochodem słowa. Z tych słów i informacji skleić prezenty i życzenia.

Moja mitologia to migocące światełka i to, że z zimnymi ogniami przy zgaszonym świetle szłam do lustra i patrzyłam jak wszystko migoce.
Życzę światła prawdziwego, nie komputerowego, nie ledowego, nie elektronicznego. Światła słońca przed którym nas tak wszyscy ostrzegają, Które powoduje śmierć, ale bez niego nie byłoby i życia.
W dniu kiedy wspomnienia są najmocniejsze, historia lubi się powtarzać a my nadal, mimo dorosłości wchodzimy w dane sobie role rodzinne i społeczne. Nie zapominajmy o tym wielkim przypadku jakim jest życie w próżni na jakiejś zielono-błękitnej planecie i wiedzmy, że jesteśmy najbardziej samotni we wszechświecie bo znając ten ogrom to tylko my wśród tak wielu światów jesteśmy w stanie odczuć samotność. Dlatego nie bądźmy tacy źli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz