poniedziałek, 25 maja 2015

Dlaczego dziewczyny powinny grać w gry

Dziewczyny nie grają.
Statystycznym graczem jest mężczyzna w wieku 25-35 lat zamieszkujący miasto z wykształceniem średnim lub wyższym.
Dlaczego dziewczyny nie grają?
Bo mają inne zajęcia. bo mężczyzna po pracy wraca do domu i może odpocząć. Pograć na konsoli z synem pograć samemu, a kobieta działa na domowym etacie. Tak powtarzam stereotypy.
 Bo gry to strata czasu a dziewczyna nie jest wychowana, aby czas tracić, tylko spędzać i wykorzystywać.
Bo przeciętny gracz jest traktowany stereotypowo jako hikikomori bez przyjaciół, zamknięty, niepopularny, brzydki, zły, okropny, pod butem mamusi. NIE.

Nie mam pojęcia dlaczego nie grają, bo ja gram (z pomocą czasem przy trudniejszej fabule, ale gram i czasem nawet mi za to płacą).


Ale skąd moje pytanie, dlaczego dziewczyny powinny zacząć grać w gry?
1. Żeby twórcy gier je zauważyli, że się liczymy
Nie musicie nam dawać cycatych bohaterek a jako małym dziewczynkom gier polegających na przebieraniu lalek - to się nudzi i uprzedza. U nas jednak postacie muszą mieć charakter a nie być tylko maszyną do zabijania, chociaż co kto woli.
2. Gry poprawiają refleks, uczą wielozadaniowości...
     a nie, my już wielozadaniowość mamy w małym palcu.
3. Grając spędzamy czas na pobudzaniu więcej niż jednego zmysłu: słuch, czy potwór nadchodzi, wzrok, szybkość reagowania. Tak, to się przydaje nawet przy prowadzeniu samochodu.
4. Rozwiązujemy konflikty  - jak w rzeczywistości
5. Dokonujemy wyborów  - stereotypowo, to się przydaje.
6. Nie lubimy przemocy - ok, nie trzeba od razu pykać w CS czy inne strzelanki. Co prawda moją przygodę z grami zaczynałam z Historykiem i Wolfensteinem ale po drugiej stronie miałam NFS III, Heroes (taktyka!) i Prince of Persia.
7. Jest to naprawde dobra forma rozrywki! Naprawdę!
8. Każdy znajdzie coś dla siebie, czy na PC czy na konsolę, nawet ostatnio grając w Star Wars na xbox zmęczyłam się niebotycznie i następnego dnia ledwo się ruszałam. Przetrenowanie.  I kalorie się spalają.
9. Jest to też idealna okazja do spotkania się w gronie koleżanek. Biere laptopa, dobre łącze i lan party na Heroesach/Cywilizacji. Plus ploty i dobre jedzenie.

Z doświadczenia wiem, że jak znam dziewczyny grające w gry.. to są równe laski, z którymi można i na piwko, i pogadać, i wyjść, i ładne i sympatyczne, i w ogóle. A nie jakieś zaniedbane nerdofeministki z zarostem.

Nie każe od razu grać w LOLa czy w WOWa czy tez w Skyrim. Można przecież zacząć od klasyków strategoo jak Heroes III albo od Tomb Rider. Można zacząć od mniejszych światów aby przechodzić na większe.

Albo zacząć od pokonywania barier w 2048


Marzy mi się gra, w której steruję swoim seksownym alter-ego, dla którego mogę wybrać sobie moce, stroje czy charakter. Bo dziewczyny bardziej niż siłą grają charakterem postaci. I to ten charakter bardziej wpływa na grywalność a nie tylko wybór i siła. Przydałyby się rozbudowane wątki podstępów i wykorzystywania innych (np. powiedzmy, że Wiedźmin miałby coś zrobic, to znalazłby łosia który zrobiłby to za niego:P)
 Omawiałam swego czasu moją grę w Wiedźmina z różnymi ludźmi.
Dopóki nie byłam pewna wygranej w cz.1 nie podchodziłam do zadania w przeciwieństwie do innych którzy walili mieczem w co popadnie. Dlatego 2. Wiedzmin powoduje u mnie frustracje, że od razu nie wygrywam. Chętnie bym użyła podstępu czy coś, ale w fabule nie jest to takie proste, a jak już się zdarza (o jak dobrze..) to nie zawsze jest skuteczny.
Przechodzę zawsze wątki poboczne, bawię się w intrygi. A teraz utknęłam bo muszę zabić Kejrana i mnie trafia...bo to trudne jest. Przygotowuję się jak do prawdziwej bitwy!


niedziela, 17 maja 2015

Ciemne chmury ....

Ostatnie dwa tygodnie to była lekka masakra.
1. Na szybko szyłam pierwszą w życiu spódnicę z tiulu. Falbany doprowadzały mnie do szału przeżyłam chyba wszystkie możliwe "wypadki":
- złamaną igłę maszyny
- niezliczoną ilość razy urwaną nitkę
- źle napiętą nitkę
- złamaną stopkę i do tego wymianę stopki
- przyszpilkowanie się
- przyszycie się.
Efekt prawie końcowy już jest. a swoją prapremierę miał na wernisażu Epok Warszawy (dzięki!).
2. Testowałam kolejną wersję This War of Mine. Jeżeli wyjdzie, to rozgrywka będzie jeszcze ciekawsza, fajnie brać udział w takich rzeczach
3. Miałam różnego rodzaju rozmowy kwalifikacyjne i nie, nawysyłałam się CV jak zwykle.
4. Udzielam się marketingowo nad nowym projektem eventowym z Wrocławia (też będę dawać znać).
5. Powkurzałam się na OWF że tak słabo...potem to przemyślałam.

I właśnie o tym ostatnim będzie. Chyba w tym roku ostatni raz wybieram się na komercyjny festiwal.
W ubiegłym najlepsze wrażenia były na koncertach mniej popularnych festiwali. w tym również (Spring Break). Dlatego chyba będę iść tym torem. Dotarliśmy do średnich cenowych europejskich..ale.. zrobiło się już dość ciasno na mapie festiwalowej i niestety jak widać, fundusze nie pozwalają już tak bardzo na zapraszanie gwiazd wielkiego formatu, tym bardziej co roku.
Rosną też wymagania odbiorców. Nie wiem o czym oni marzą, ale ja zawsze przeliczałam na koncert: jeżeli chce się wybrać jeden zespół i mieć go na wyłączność przez półtorej do dwóch godzin to trzeba iść na KONCERT. Festiwale nie ułatwiają odbioru muzyki a jedynie stwarzają możliwości do odkrycia nowych zespołów i innych typów. Zawsze koncertowo słabszy jest występ festiwalowy.
Zespół się spieszy że nie wyrobi w czasie przed kolejnym.
Mogą być niedociągnięcia i wypadki losowe.
Koncerty kosztują średnio od 150 do 300 zł za indywidualny bilet na płytę.  Dlatego wieszanie psów na OWF za słaby line up za 470 zeta... no proszę. Jednak fakt, że irytujące jest robienie promocji pod koniec sprzedaży biletów. totalnie nie fair i psuje to markę.
Ja to liczę tak(zawsze na podstawie grup które chcę zobaczyć):
MUSE - koszt najtańszego biletu na płytę byłby około 220 - 250 zeta
Bastille - też około 150 zeta bilet.
FKA  Twigs - która nagle wypłynęłą i koniecznie ją chcę zobaczyć - podejrzewam ze 100 zeta minimum.
Łapiecie?
Metronomy - w lutym byłam w stanie wydać 50 zeta - no to niech będzie te 50 zeta.
Paloma Faith - hmm też chyba około 100 zł

I w tym momencie przy kalkulacji wyszło, że mi się opłaca.
Dziękuję.

Nie wieszam psów ale.. mamy trudny rynek festiwalowy, dlatego co rusz jakiś festiwal jest zawieszany, bo kończą się pomysły.
Opener jest jałowy z tym połączeniem sztuki. Dla mnie to porażka całkowita, ale cóż. Może raz byłam coś obejrzeć a raz na Fashion Stage. Ale ponieważ morze obok - duży plus

Zarówno OWF jak i LMF były zawsze w podobnej formie, również Selector. Oprócz muzyki i imprezy nie dają dodatkowych atrakcji. Nie przywiązują do marki.
Woodstock przywiązuje wagę do marki i właściwie na stare lata rozważam w końcu wycieczkę w te rejony.
OFF to OFF - nie złapiemy w schemat, chociaż ile można zwiedzać Katowice ;)
Free Form Festival- mimo lekkiej porażki organizacyjnej wyszedł wspaniale.
Audioriver - grupa odbiorców zupełnie inna, plaża nad Wisłą w Płocku - bardzo duży plus.
Patrzymy na zachodnie festiwale tak bardzo, że nie zauważamy jaka to maszyna promocyjna, Jak wszyscy marzą o rozmachu Glastonbury - a to jest festiwal który działa od 1970 roku! (polecam dokument) albo o wolności Woodstock '69 - nie ma już tej możliwości.

Szukać nowej formy spotkań z muzyką. Jak Spring Break który faktycznie wyrasta na coś bardzo ciekawego i długotrwałego i mam nadzieje, że nie zostanie przeniesiony do innego miasta.

Koniec.

wtorek, 5 maja 2015

Rozliczenie z zakazami/nakazami z dzieciństwa


Czy za dzieciaka/małego dzieciaka mieliście pewne zakazy albo nakazy?
Nie jedz słodyczy, nie oglądaj filmów bo głupie, nie rozmawiaj z nieznajomymi, wracaj o 20 do domu?
Podyktowane były najczęściej troską, strachem o nasze małe duszyczki. O to że możemy zrobić sobie krzywdę, że będziemy budzić się w nocy z lękiem.
Dziecięca wyobraźnia jest niesamowicie barwna i nieuładzona. Potem wchodzi w tryby zwyczajności i zanika.
Do czego zmierzam. Jest masa filmów/rzeczy których nie mogłam robić za dzieciaka, bo po prostu byłam dzieciakiem.  Do tej listy zaliczam oglądanie kultowych seriali i filmów z lat 90, bo leciały za późno, bo były idiotyczne, bo nie były naukowe. Niektóre z nich nie przetrwały próby czasu, lub nadal nie budzą we mnie zainteresowania albo obecnie co najwyżej politowanie.
Niektóre mogłam oglądać (jak Simpsonów) ale wtedy mnie nie bawiły. Ale przez ostatnie kilka dni próbowałam sobie przypomnieć wszystkie zakazy i złapać sens.
Ale już się rozwijam a oto powstała lista, nad którą się zastanowiłam.

1. Nie można oglądac telenowel, głupie i złe
- a i owszem, złe, ale dobre do obiadu, prawie udało mi się teraz wciągnać we wspaniałe stulecie, a tak nie mam potrzeby nadrabiania..
2. Seriale to strata czasu
- właściwie mieli racje, nie miałam potrzeby oglądania ani odświeżania żadnego z seriali lat 90 (oprócz X-Files), ani Kiepskich, ani Opowieści z Krypty ani Ally McBeal a reszty nazw nie pamiętam.
3. O 22 w łóżku.
+  marzenie! wtedy to była tortura, ale obecnie czasem się staram, ale internety...
4. Nie mów z pełnymi ustami
+ Słuszna uwaga, można sie zakrztusić, opluć towarzystwo a do tego jeszcze paskudnie się wygląda..
5. Bałagan w pokoju bałagan w głowie
+ Ostatnio staram się jak mogę, ale niestety często jest 0:1 dla bałaganu
6.  Japońskie bajki są złe, amerykańskie też
+ Oglądam i oglądam a jakoś nie zauważyłam, co prawda nie obejrzę trzeci raz serii Dragon Ball a teraz oglądam tylko odświeżoną Sailor Moon, ale fakt, amerykańskie często to dno i wiele metrów mułu (serialowe bajki, Disney poza kategorią)
7. Nie rozmawiaj z nieznajomymi
+ po wczorajszym przemiłym doświadczeniu z obcymi ludźmi. Czy jeżeli obcy człowiek nam się przedstawi to już nie jest obcy? Nieprawda. Właśnie zauważyłam, że Facebook jest pełen obcych ludzi, których w teorii zna się od lat.
8. Nie kupię ci furby
+ Jaka to była słuszna decyzja! tak samo jedno Tamagochi na 3 osoby. A co teraz by takie Tamago robiło? siedziało w szafie. Zabawki, lalki pluszaki po praniu się przydadzą. Reszta to pożywka dla bakterii
9. Nie można jeść tyle słodyczy
+ Bardzo nie można, nie powinno się wręcz! Chociaż ja od dawien dawna wydawałam najwięcej kieszonkowego na coś słodkiego, nawet zadłużałam się u pani w sklepiku. Teraz kulturalnie.. jem nieco mniej
10. Nie siedź na zimnym
+ Prawda, potem jestem chora
11. Ubieraj się ciepło
+ ubieram się na cebulkę, najgorsze uczucie to że jest zimno..
12.  Odłóż rzeczy na miejsce
+inaczej powstanie..bałagan! najgorsze, to znaleźć miejsce w nowym mieszkaniu na rzeczy, odkładanie jest wtedy łatwiejsze. Gdy się nie ma tej pewności witaj punkcie 5!
13. Nie denerwuj się
+ 90% moich nerwów to z powodu innych ludzi, właściwie mogłabym ich uniknąć i zostawić te 10% słusznego denerwowania. Tak nerwowość wprowadzam wszędzie.
14. Nie siedź blisko przed telewizorem
+ Mieli rację.. gdzie są moje okulary...
15. Nie rysuj po książkach
-/+ i tak i nie, nie pisałam po książkach ale czasami szkoda bo nie mogłabym odczytać dawnych myśli(od tego są pamiętniki).  Potem na studiach nabazgrałam się w kolorach tęczy. Wystarczy
16. Pisz starannie
+ Bardzo z tym walczyłam, no ale jak sie postaram to mogę napisać kartkę okolicznościową, szkoda że zapomniałam już pisania neogotykiem i runami. Ale nadrobię.
17. Zjedz obiad
+ Budzę się rano i myślę, co na obiad? Obiad musi być.
18. Wyjmij łyżeczkę przed piciem z kubka.
- ale ja lubię z łyżeczką.

O NIE! JESTEM DOROSŁA!!
Idę jeść sernik na śniadanie i kilka kawałków ptasiego mleczka. Oczywiście przy Archiwum X, potem będę się denerwować, że nie umiem uruchomić maszyny do szycia....