sobota, 30 listopada 2013

Miał być Top 100 wyszło jak zwykle...1/3 ;) z efektami dźwiękowymi

Koszerna zrobiła listę najlepszych piosenek XXI wieku..bez sensu totalnie, bo ja mam nadzieję,  że najlepsze nadal przede mną.
Jeżeli chodzi o listę ostatnich lat (2013, 2012, 2011, 2010, 2009, 2008, 2007,2006,2005,2004,2003,2002,2001 bo 2000 mimo dwójki na początku to nadal wiek XX) piosenek, oryginalnych, wnoszących coś, nie mdłych a charakterystycznych. mogą być też zespoły jednego przeboju, ale własnie dla mnie o to chodzi, jednego, mojego przeboju o!:)

W kolejności chaotycznej, miała być moja seteczka subiektywnie najlepszych DOTYCHCZAS utworów powstałych po 2000 r. z Polski. plus rocznik badum tsss!!; (posiłkowałam się w datach wiki, mam nadzieję, że błędów nie ma.. wg. wydania albumu).
Jednak ze względu na to, że ta robota należy do NIEMOŻLIWYCH (dla mnie jeszcze po prostu 100 takich genialnych utworów nie powstało) mam 35 (to i tak dużo i nawet jeszcze Republika się załapała) 2013 roku jeszcze nie daję, bo nie przetrawiłam jego piosenek...badum tsss!

1. Republika - Śmierć na Pięć (2001)
2. K. Nosowska R. Przemyk - Kochana (2002)
3. Smolik & Kasia Kurzawska - CYE (2006)
4. Myslovitz & Maria Peszek - W deszczu maleńkich żółtych kwiatów (2006)
5. Tides from Nebula - Siberia (2011)
6. Lao Che - Hydropiekłowstąpienie (2008)
7. Strachy na Lachy - Piła Tango (2005)
8. Hurt - Załoga G (2005)
9. Świetliki & Bogusław Linda - Filandia (2006)
10. Wilki - Ja ogień ty woda (2004)
11. Coma - Spadam (2004 ) - właściwie cała pierwsza płyta należy do moich naj..druga i kolejne już mniej.
12. Coma - Pasażer (2004)
13. Hey - Mru Mru (2003)
14. Kombajn do zbierania kur po wioskach - Planety i Liście (2005)
15. Dżem - Do kołyski (2004)
16. Julia Marcell - Matrioszka (2011)
17. Grzegorz Turnau - Liryka (2002) - liczy sie pod względem kompozycyjnym, bo tekst jest starszy
18. Monika Brodka (lub po prostu Brodka) - Krzyżówka Dnia (2010)
19. Monika Brodka - Granda (a co ) (2010)
20. Mela Koteluk & Czesław - Pieśń o szczęsciu (kompozycja nie tekst bo wiadomo K.Baczyński) (2012) - soundrack
21. Hey -  Kto tam, kto jest w środku (2009)
22. Hey - Cisza ja i czas ( 2001)
23. Kasia Kowalska - Bezpowrotnie (2002)
24. Ewa Farna - Cicho (właściwie polsko-czeska piosenka, ale oj tam oj tam, powiew świeżości w polskim światku muzycznym) (2009)
25. Myslovitz  - Chciałbym umrzeć z miłości (2002) (właściwie cała płyta jest cudowna)
26. Mysloviz - Szklany Człowiek (2002)
27. Anna Maria Jopek - Przypływ, odpływ, oddech czasu (2002)
28. Sistars - Siła sióstr (2003)
29. Pati Yang - All that is thirst
30. Kayah -Testosteron (2003)
31. T.Love - Ajrisz (2001)
32. Lech Janerka - Rower (2005)
33. Maria Peszek - Moje Miasto (2005)
34. Łąki Łan - Big Baton
35. Mela Koteluk - Stale Płynnie (2012)

i po raz ostatni BADUM TSSS!!

niedziela, 24 listopada 2013

Planszówkowy zawrót głowy!!



 Jestem graczem, nie powiem że nałogowym, ale lubię rozpracowywać systemy zwycięstwa.
Gram w wiele różnego rodzaju gier.. od pokera (co mi za dobrze nie idzie bo nie traktuję tego poważnie) po gry karciane i planszowe.
Co myśmy robili jak nie grało się w planszówki!?
Oczywiście jak byłam mała dostawałam planszówki, były to chińczyki i inne drabiny i węże.
Na pewno był to Eurobiznes a też, na fali fascynacji Robin Hoodem, zażyczyłam sobie RPG (teraz już wiem że to erpeg był) na urodziny, jednak po kilku grach dla 10 latki okazało się to za trudne... i nie miałąm z kim grać.(zasady dość skomplikowane).
potem przerwałam na dłuższy okres granie w gry, nie licząc masterwindów i scrabble które z Babcią zarzynałyśmy i mimo że strasznie się starałam Babcia zawsze wygrywała. ZAWSZE. Słowa były takie, że słownik języka polskiego był nieodzownym fragmentem gry.

Obecnie na swojej półce mam:
7 cudów (Seven Wonders) - grę dostaną na urodziny od mojej Paczki głownie dlatego, że może w nią grać 7 osób. Nie jest zbyt często używana, ponieważ zasady są dość skomplikowane i wielowątkowo można wygrać. Powoduje to trudności w tłumaczeniu gry. W tym momencie nie ma też zbytnio okazji, aby zebrać tyle osób.
Grywalność jest świetna, cała rozgrywka trwa pół godziny, jednak gdy zagraliśmy po raz pierwszy, przez 2 godziny łapaliśmy zasady a kolejne 2 to była gra. Jednym z najlepszych elementów Siedmiu Cudów jest to, że do końca gry, czyli do podliczania punktów nie wiadomo kto wygrał. Trzeba mieć specjalny notatnik, w którym zapisuje się wyniki i efekty gry. Wszystko dzieje się na raz, więc trzeba obserwować swoich sąsiadów.
Gra dwuosobowa jednak nie ma większego sensu.
Siedem Cudów w Wiki
Oficjalna Strona

Osadnicy z Catana (Settlers of Catan) - genialna gra planszówkowa, grałam kiedyś na niemieckim serwerze w wersję Online ale niestety, zbytnia popularność serwera i długi czas, kiedy nie grałam zablokowała mi konto.
Składa się z plansz surowców i jest grą typowo losową gdzie od powodzenia zależy nie tyle odpowiednie rozłożenie miast na planszy, co późniejsze rzuty kostką. Trzeba skompilować i przewidzieć możliwe ruchy.
Jednak po dłuższym okresie gra się nudzi niestety (jak praktycznie każda) ale są różne wersje i dodatki.
Gra jest przeznaczona dla 4 osób (gdzie na planszy robi się ciasno) optymalnie można grac w 2 (luźna plansza) do 10 punktów. Rozgrywka jest około godzinna zasady proste do wyjaśnienia także polecam dla ludzi rozpoczynających przygodę z planszówkami.
Trzeba tylko zwracać uwagę na dodatki: są dwie wersje gry, z plastikowymi elementami(taką mam) oraz z drewnianymi. Jest równie dobrze grywalna w sieci w przeciwieństwie do Siedmiu Cudów.
Oficjalna Strona Gry

takie tam z instagramu Catan w tle (obiadek pyszny)

Kolejną planszową, niekarcianą grą jest Carcassonne z tej samej firmy co wyprodukował Catan.
Również historia poznawania tej gry jest podobna, jak w przypadku poprzedniej. Grałam online.
Mam wersje podstawową, z jednym rozszerzeniem (Karczmy i Katedry). Za to możliwe jest kupienie w Polsce gry z wieloma dodatkami !
Gra jest prosta w tłumaczeniu i polega na tworzeniu planszy i anektowania kolejnych miast dróg i pól. (Jako Rycerz, Zbójca i Rolnik). Proste zasady, nieliniowość powodują, ze może w to grać (z dodatkami) w maksymalnie sześć osób  jak i że trafiają do ludzi w rożnym wieku.
Jest to szybka gra, podlicza się każdorazowo punkty za zajęcie danego miasta czy drogi lub też pól wokół klasztorów.
Dodatki są również proste (chociaż nie zawsze to wygląda funkcjonalnie) i można grać w kilka naraz jednak jest to ciężkie do ogarnięcia, jest ich kilkanaście jednak nie będę opisywać po kolei.
Carcassonne w Wiki
Carcassone Central

Co do ogarnięcia, posiadam jeszcze (na ostatnie urodziny) grę Ogarnij się czyli najszybszą karciankę świata (dość wkurzająca przez to). Trzeba jak najszybciej pozbyć się kart. Tyle;)

Jeszcze dostałam jedną, ale jej nie rozgryzłam, bo ma słabo opisane zasady i jestem w trakcie.




poniedziałek, 18 listopada 2013

Post z Molami

Książkowymi... a raczej Molem - jestem nałogowym czytaczem, czyli jak zacznę książkę, którą się dobrze czyta muszę ją skończyć najlepiej bez przerwy na nic mniej istotnego.
Tylko co zrobić, kiedy wchodzę do księgarni (nie lubię kupować przez internet) i totalnie, oprócz znanych mi autorów fantastycznych, czy obecnie popularnych nie wiem co czytać?
Informacje w internecie rzadko kiedy mnie zachęcają do kupienia czy przeczytania danej książki, zbyt często obawiam się, że to czytanie zaledwie na jeden raz i nigdy więcej. Miałam tak w przypadku wielu książek, np. Stephena Kinga..większość jego książek czytałam raz. Oprócz Zielonej Milii i Skazanych na Shawshank reszta książek była jednorazowa. Carrie.
Poza tym, wybieram strony, czytam pierwszą stronę, losowo wybraną w środku i jedną z ostatnich, potem oglądam okładkę, czytam z tyłu z boku opis autora..i dopiero wtedy jestem w stanie brać.

Dlatego w mojej biblioteczce MUSZĄ znajdować się książki, do których chcę wracać, chcę czytać raz jeszcze lub dwa. Dlatego na półce nie mam ani RRMartina ani Suzanne Collins (od Igrzysk Śmierci)
Na pewno czekam na ładne, nie filmowe i nie z grafiką z gry, wydanie wszystkich tomów i opowiadań o Wiedźminie z Rivii. Te wydania do tej pory mnie nie satysfakcjonowały a chciałabym mieć dość niebanalne...chyba że kupię jakieś i sama wydziergam do nich okładki.
Półki mam zapełnione książkami dziadków, skarbami literatury klasycznej napisanej niekiedy przedwojennym językiem. Ponieważ dziadkowie nie przepadali za fantastyką oprócz klechd i legend klasykami do których sięgam z ich biblioteki są powieści: Sienkiewicza, Kraszewskiego Prusa rzadziej... Lubię też naszych romantyków. Po prostu.
Lubię też historię o Polsce przedwojennej, gdzie ludzie byli jakby w niewielkiej części szczęśliwsi i z mniejszą ilością kompleksów niż teraz. 
Na półce też musi się kiedyś znaleźć miejsce dla Aleksandra Dumasa i jego Trzech Muszkieterów, 
H.R. Haggarda i jego Onej i Ayeshy które to wchłaniałam nałogowo w gimnazjum stała się kanonem powieści awanturniczej, przy której magii i tajemnicy nadal mam ochotę odkrywać nieznane lądy (jak to teraz brzmi w dobie sieci).
Bezsprzecznie, z klasycznej literatury spotkałabym w swojej biblioteczce marzeń siostry Bronte i gotyckie opowiadania E.A. Poe a także odrobina literackiego kunsztu A.Conan Doyle'a i jego opowiadań o pewnym detektywie.
Jak widać lubuję się w przedwojennych powieściach, a nawet wręcz historycznych.
Przydałoby się mieć też swojego własnego Hobbita i Władcę Pierścieni.
A także bio Rity Hayworth którą podziwiam i naszych polskich, przedwojennych sław.
Niekiedy szperając w ciasnoupakowanych regałach, gdzie panuje porządek możliwy do ogarnięcia jedynie przez systematyczny spis znajduję perełki w postaci powieści dla podlotków i panien z dobrych domów zjedzone przez czas. Podręczniki młodego skauta ledwo powojenne.
Skarby o wartości sentymentalnej z notatkami i rysunkami.

A co najważniejsze. w takiej bibliotece, gdzie panowałaby odpowiednia temperatura, w pewnej odległości byłby fotel, szeroki z miękkimi podłokietnikami co bym mogła w ulubionej pozie " w poprzek" się ułożyć i chłonąć książki. a tuż obok niego stał stolik gdzie zawsze stałby kubek (w moim przypadku najlepszy jest półlitrowy kufel) czegoś pysznego i odrobina wypieku na talerzyku.

a kilka okładek, które upolowałam, i może w ramach świąt dostaną się w łapki rodzinne.. ale ciii....sza:)
Bo Kabarety to ważna część w Polsce aby nie oszaleć

Bo to Muminki... jedna z najpiękniejszych książek (wyczytane prawie na śmierć)

Bo u nas emancypacja była zawsze i już, a biada tym, co myślą inaczej ;)




piątek, 15 listopada 2013

Jak mi odpadły nogi, czyli spacer po Warszawie.

10 listopada poszłam sobie na spacer, była ładna pogoda, właściwie nikt nie miał zamiaru z niej korzystać. Uznałam, że skoro tak, to idę na spacer.
Ponieważ jednak w mojej mieścinie nie ma za dużo scieżek, których nie przeszłam lub nie przejechałam uznałam,że zrobię sobie spacer po Warszawie.
Wsiadłam w pociąg, wysiadłam na Dworcu Wileńskim i zaczęłam iść.

Na pierwszy rzut poszły widoczki z mostu Śląsko-Dąbrowskiego, na którym, jak co weekend było więcej samochodów niż ludzi.
Widok na  Warszawski Manhattan


Widzicie to słońce? śliczne prawda? Jednak nie aspirowałam, żeby dotrzeć do centrum ze szkła i stali. Chciałam pochodzić uliczkami, bez dużej ilości ludu... Więc dreptałam przez most, wymijając nieliczne jednostki.. i szłam... aż natrafiłam na iście nietypowe oblężenie! Zamek atakowany był ze wszystkich stron przez Ludzi dobijających się do obejrzenia wyższej kultury. Plakat nad głównym wejściem na dziedziniec ogłaszał Wersal za czasów Córki Stanisława Leszczyńskiego - Marii która została Królową Francji i gospodarowała na Wersalu.
Człowieków jak mrówków


Królowa zaprasza do środka swoich poddanych
Przeszłam szybkim krokiem hałaśliwy Plac Zamkowy z całkowitym zamiarem wędrówki wzdłuż lewego brzegu Wisły bez konkretnej trasy.po prostu iść. o 14:45 byłam umówiona na Marymoncie z qmplem na zwiedzanie Żoliborza według instrukcji z Miejskiej Ścieżki więc miałam jeszcze prawie godzinę..
Wędrówka obfitowała w oglądanie, że lodowisko już się buduje, że mnóstwo knajpek świeci pustkami, że ludzi jak na lekarstwo, ze w centrum są szeregówki(!)  i detale....mnóstwo ślicznych detali i podwórek :)
Rybki!

Znalazłam dom, który na mnie patrzy!!

Co prawda spacer wykończył mnie strasznie, potem jeszcze chodziliśmy po zaułkach blokowisk Żoliborza, ale trochę słabsza ta ścieżka była niż myślałam, bo liczyłam na to, że zapędzimy się w modernistyczne wille i ciasne podwórka. ale i tak było zabawnie.
Warszawę można lubić samotnie, ale nie z okien tramwaju czy domu czy też samochodu, nie w tłumie ludzi, gdzie każdy gdzieś biegnie, nie w bandzie ignorantów, którzy zamykają się na świat.
Wiem co mówię...spacer zajął mi około półtora godziny... plus późniejsza ścieżka. W ciągu tego czasu przeszłam prawie 7,5 kilometrów!

I co skorzystałam, to moje. A że przez następne dwa dni czułam nogi bo bez żadnego przygotowania to jak maraton? Oj tam oj tam ;)



poniedziałek, 4 listopada 2013

Post antydepresyjny jakże aktualny

Jest  Źle!
Jest ciemno, brak księżyca, gwiazdy nawet przybladły.
Ciemność pożera światło latarni i zostawia zaledwie sugestie, że gdzieś tam powinno być jasno.
Aparaty fotograficzne nie łapią tego, co jasne ani konturów, ze zdjęć wychodzi ciemność.
Człowiek wychodzi rano w optymistyczną jasność a wraca o zmierzchu.
Wielkimi krokami nadchodzi depresja, która zaciąga, podciąga, przeciąga...jesienna deprecha, chandra wg. Małgorzaty Musierowicz, dół, psychoza. bo rok ma psychozę maniakalno -depresyjną...
Co roku depresja może być głębsza i ciemniejsza, ciaśniejsza i przeistaczająca się w próżnię jednocześnie.
Ja oczywiście jak większość dziewczyn łapię jesiennego doła, od zawsze praktycznie.
Ale jest kilka rzeczy które trzymają mnie przy życiu, i nie jest to czekolada ani słodycze:
1. coś miłego, miękkiego... może być to ulubiony przedmiot, kocyk, miś, zwierzak
2. otaczanie się zabawnymi przedmiotami, rysunkami, obrazkami, gifami np zwariowaną małpeczką:
3. melancholijna muzyka która nie wyciąga z doła, ale pogłębia na tyle, że nic tylko się odbić
4. ruch!
5. po drugiej stronie sen...
6. książki!
7. Oglądanie filmów, których akcja dzieje się w ciepłych krajach, lub są na tyle abstrakcyjne że samemu chce się przez to przejść..
8. towarzystwo ludzi, wychodzenie z domu..
9. kolorowy parasol, co by się chciało wychodzić z domu (kiedyś go zinstagramuję).
10. przykłady:


 I inne zdjęcia które nie są co prawda z okresu jesiennej deprechy, ale dobrze odzwierciedlają to, co wtedy człowiekowi jest potrzebne:

Błogie lenistwo z Przyjaciółką

Świecące drzewka (tutaj pod Katedrą we Wro)

Wspomnienie ciepłej jesieni

Kot w stanie czystym

Misterne Babeczki dla przyjaciół ;)
i piosenka na koniec, którą uwielbiam od 4 godzin: