środa, 25 czerwca 2014

Gdzie mnie znajdziesz w.... lipcu?

Rozpoczyna się najgorętszy (teoretycznie) okres w roku.
Przez niektórych zwany wakacjami (tak, też mam chęć rzucić wszystko i wyjechać) inni ciułają na niego rok cały i planują już od stycznia co by tu robić przez każdy cudownie ciepły, miły, wieczór/dzień "wakacji".
Ja swoim zwyczajem liczę od majówki do końca września. Jednak w tym roku nie dane nam było w Stolycy poznać więcej niż tygodnia prawdziwie letnich upałów.
Rozpoczynam cykl letni "you can find me..." w którym będę opisywać atrakcje Warszawskie lub też i Polskie w których wezmę udział. Później też postaram się każdą zrelacjonować.

Plany są następujące:
 26 czerwca - Kino Samochodowe w dzielnicy Wawer - nigdy nie byłam na kinie samochodowym. Jeżeli nie zbiorę ekipy jadę sama, a jeżeli zbiorę - tym lepiej! Mam zamiar sprawdzić, czy dach samochodu wytrzymałby mój ciężar w przypadku ładnej pogody a w przypadku gorszej, poeksperymentować, czy fotele samochodowe są równie wygodne do oglądania filmów? Czas najwyższy umyć szybki....
link do wydarzenia TU

27 czerwca - wybieram się na przywitanie lata w studenckim gronie. Zaiste może być zacnie :)

28 czerwca - w Plażowej - która znajduje się między Temat Rzeka a Stadionem Narodowym odbędzie się koncert Low Roar! Bardzo podoba mi się ten rodzaj muzyki, także postaram się pogodzić jakoś pakowanie na kolejny punkt (patrz niżej) i odwiedzić to zacne miejsce. Debiut w Plażowej zaliczyłam przy okazji premiery singla Elektryczny - Orkiestry Męskiego Grania. link również do fejsbukowego wydarzenia TU

1-6 lipca - Opener - modlitwy o słońce niechaj zostaną wysłuchane! oby gumiaczki mi się nie przydały... Będę biegać między scenami, jeść dziwne jedzenie o jeszcze dziwniejszych porach i spać na plaży. Marzenie.. a wszystko jasne jak obejrzy się To!

26 lipca - czekają mnie jak co roku Nowe Horyzonty! - miejsce i ludzie marzenie, nie wiem tylko, czy uda mi się wpaść jedynie na weekend czy na dłużej.. albo też Audioriver - sama jeszcze nie wiem.. jeżeli to drugie to NH odwiedzę...

od pierwszego do trzeciego sierpnia! Impreza zamknięcia NH jest najlepszą jakie znam, a jeżeli nie, to czeka mnie OFF - tematy nadal pozostają otwarte.

Sierpień zapowiada się spokojniej jeżeli chodzi o festiwale i atrakcje, ale tak to chyba czyste szaleństwo.
Pod koniec miesiąca będę płakać za wyczyszczonym kontem na te wszystkie atrakcje.

Bardzo ciekawie i bardzo bogato prezentuje się w te wakacje Letnia Stolica, uzbrojona w kocyk, poduszki i dużą ilość środków na komary i dobrego humoru mogę dotrzeć na naprawdę fajne seanse (nie Woody Allen na szczęście już).
 Low Roar na dobranoc...
Dobranoc



poniedziałek, 16 czerwca 2014

Nie chodzi o brak weny...a brak komputera

Tylko o brak komputera..
Popsuł się, przegrzał.jak bardzo nie widziałam, co można robić bez tego małego, błyszczącego ekranu było aż smutne. Nie mam telewizora w domu. Także komputer traktuję jako okno na świat. a od czasu zepsucia się termometru także jako prognozometr.
Przed dylematem, co zrobic z taka ilością wolnego, niczym nieskrępowanego czasu, który trzeba jakoś spędzić, stanęłam w poniedziałek. I co udało mi się zrobić?
Posprzątałam dom, przeczytałam dwie książki, ogarnęłam ogród, spotkałam się z przyjaciółmi poszłam do kina. Pisanie czegokolwiek na telefonie (jak i oglądanie) nie jest tak przyjemne.
I da się żyć! mimo typowego "braku znalezienia sobie miejsca" udało się wyciszyć.
Przymusowy eksperyment zaowocował też przeczytaniem kilku książek, uspokojeniem myśli, wcześniejszym chodzeniem spać...a przynajmniej próbą pójścia (książki skutecznie uniemożliwiały mi chodzenie spać przed północą...jak to zwykle bywało).
Co prawda twórczy sajgon w pokoju trwa, a jeszcze do tego rozkrecony komputer straszy,..ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło?
Ciężko jest bez tzw. śmiecio-informacji, czyli czytania artykułów beze znaczenia i oglądania obrazów bez znaczenia. Nawet nie surfowania, ale wiszenia w jednym miejscu.
Ciężko było bez obejrzenia wieczorem jakiegoś filmu czy serialu, z Grą o Tron czekałam aż do piątku!
Ciężko było z pozornym uczuciem braku kontaktu ze światem.
Ciężko było z narastającym poczuciem odosobnienia mimo tylu znajomych. Fakt faktem, nigdy człowiek nie był tak samotny jak teraz.Ale pozorne zainteresowanie/polubienie czegoś/utożsamienie się z czymś, wrażenie bycia z kimś w jakimś miejscu jest uzależniające. Nadal pozorne.
Ciężko bez muzyki, którą się naprawdę lubi i której chciałoby się posłuchać, a radio nie pomagało, bo albo grało coś, na co w danym momencie naprawdę się nie ma ochoty albo przerywało idiotyczna liczbą reklam. Reklam z własnej woli słucham tylko przed 8 rano i po 16. (w sumie przymusowo)

Plusem była możliwość skupienia się w 100% nad daną czynnością, co jest bardzo uspokajające.
Dużo też dały spotkania.
Upichciłam dobre rzeczy w kuchni.
Wyspałam się, co przy szalonej pogodzie ostatniego tygodnia było rzeczą na wskroś pozytywną.
Byłam też jakby bardziej pozytywnie nastawiona do życia.

Przeraża mnie uzależnienie, jestem jedną z osób które mają potrzebę dzielenia się. Wynika ona też, jak w przypadku każdego człowieka z potrzeby akceptacji przez środowisko.
I nagle okazało się, że komputera używam tylko do oglądania filmów, umawiania się ze znajomymi czy też przyjaciółmi w realnym świecie, płacenia rachunków i grania. A reszta to rzeczy bez sensu...

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Sam Brookes - dla uspokojenia umysłu



Pewnego razu (dzisiaj) bardzo zmęczona >ja< usiadłam wieczorem, po całkowicie ciężkim i kwasowo-dziwnym dniu nabuzowana negatywnymi emocjami. I jak zwykle zaczęłam przeglądać internety w poszukiwaniu dobrej muzyki, która uspokoi...
i trafiłam tutaj, na całkowicie świeży remix od Phaeleh piosenki Numb - Sam Brookes

I to był strzał w dziesiątkę, odgonił moje zmęczenie.
Ale nie byłabym sobą, nie sprawdzając oryginału, i to było jeszcze lepsze ! Ponad pięciominutowy teledysk w brunatnych jasnych kolorach, oszczędny w formie, delikatny i odrobinę samotny, plus miękki uspokajający przenikający się z dźwiękami gitary, głos wokalisty. 
Niesamowicie czysty głos z lekkimi zagraniami jak to nazywam "osobistych chórków".
Mogłabym oglądać bez końca.

Sam Brookes tworzy i mieszka obecnie w Londynie  Wśród swoich inspiracji wymieni\a: Joni Mitchell , szkocki muzyk folkowy Bert Jansch, gitarzysta Davy Graham, a także Joni Mitchell. Ich wpływy przebrzmiewają w lekkim folkowym, surowym brzmieniu gitary, jednak Sam nie ogranicza się do folku (brał udział w nagrywaniu singla Basement Jaxx)
Koncertuje - a jakże! chociaż spodziewam się, że obecna jego muzyka (płyta Kairos wyszła w marcu tego roku) pozwoli mu wybić się poza Wyspy Brytyjskie. Faktycznie starsze kawałki ( np. In Weeks czy Breath me In ) brzmią dla mnie zbyt "country" jednak nadal są przyjemne dla ucha i kwalifikuje je do playlisty "autostradowej" do słuchania w aucie i przyciskania pedału gazu.
Obecny album jest drugi w jego karierze i mam wrażenie, że lepiej wykorzystuje swoje możliwości wokalne. 

Ach! i właśnie to znalazłam, skojarzyło mi się, że jego głos ma podobną barwę (sic!) do wokalistki z London Grammar i bardzo proszę, świeżutkie bo z wczoraj: Bardzo ciekawe podejście do utworu jednego z moich ostatnio ulubionych zespołów. 



Ciekawe czy doczekam się jego koncertu u nas czy będę musiała frunąć do Londynu? Niesamowicie przyciąga mnie barwą głosu . Słucham do snu.


Źródłą:
zdjęcie z oficjalnej strony Sam Brookes
Youtube