wtorek, 28 października 2014

Jak odzwyczajam się od siedzenia w sieci....

Mogę spokojnie przyznać, że od liceum (a więc od bardzo dawna) jestem nałogowym surferem internetowym, natomiast graczem od podstawówki kiedy to wyszła gra Indiana Jones i skarb Atlantydy.
Wiosną, z bólem pożegnałam mój komputer który po 3,5 roku służby (bardzo intensywnej) z hukiem padł na zapalenie płyty głównej.
Szczęściem w nieszczęściu pozostało sępienie komputera mojego brata a także telefon komórkowy (który już lekko fiksuje od nadmiaru zadań- co za smarfton) a także fakt, że komputer ten będzie wolny przez dużą część wakacji. Możliwością również było wypożyczenie (do pisania postów np.) komputera z pracy.
Poznałam błogosławieństwo logowania się na Chrome (i przerażenie, ile rzeczy zostaje w chmurze!) poznałam też grozę tego, że jeżeli się nie wyloguje ze służbowego to co może się stać?! (karniaków nie było). Pogoda piękna, dużo festiwali (Off Opener Orange i Free Form,a  także ostatnio American Film Festival) nie zachęcało do siedzenia przed komputerem i grania.
Stopniowo, przez brak minecrafta, zainstalowanie 2048 na telesonym, brak Wiedźmina, CIV, Heroesów III i IV , przestawałam myśleć o tym, żeby po powrocie zagrać w grę. Kiedyś nawet sny miałam w klimacie Minecraft, psychoza.

Pierwsze było odzwyczajenie się od gier.Co prawda nadal łapy świerzbią a jak się zapomnę ustawiam sobie lewe palce na WASD lewy kciuk na spacji i mały palec na prawym Shift. (lub łapka na myszy)
Niestety gry typu point&click dostępne online nie rozwiązują mojej potrzeby epickości walk i bitwy.
Grałam u brata w Heroes VI i jeszcze dzięki promocji na The Sims II pobudowałam trochę zwariowanych domków za drogich na każdego sima.

Kiedy rozpoczął się wrzesień naturalny dostęp do kompa został tym bardziej ograniczony. We wrześniu zaczęłam ćwiczyć dużo więcej (przynajmniej godzinę dziennie) na gitarze. Telefon nie daje rady w rozmowach pisanych(oprócz SMSów), ciężej jest wyrazić natłok myśli zwłaszcza przy lekkim niedbalstwie w pilnowaniu T9 który tworzy takie głupoty że ręce opadają a klawiatura się zawiesza. 
Poza tym telefony niestety nigdy nie służą dobrze takim multitaskingowcom jak ja. (co ogląda,  słucha muzyki pisze bloga na raz)
I brak możliwości wyszukiwania nowej muzyki bolał najbardziej - jednak od czego są i były festiwale muzyczne?

Motywy odstawienia: 
1. snucie się po domu 
2 leżenie na kanapie
3 większa potrzebna ilość snu niż zwykle
4. przez pierwszy okres większa nerwowość..
Pozytywne rzeczy: 
1. większy porządek
2. większa kreatywność (mówią że internet inspiruje...otóż nie..)
3. więcej spotkań z ludźmi
4. więcej wolnego czasu
5. mniejsze zmęczenie

Teraz jestem na etapie, że nie chce mi się pisać, grzebać po sieci, wchodzę w poszukiwaniu muzyki i przepisów. Sieć traktuje jako środek do spotkania się w rzeczywistości.
Tym trudniejsze dla mnie  jest przeglądanie stron w poszukiwaniu nowej pracy, gdzie nie dość, że tematycznie dołuje, to jeszcze jest to diabelnie żmudna robota. A można przecież iść coś upiec, poczytać książkę czy powygłupiać się na spacerze.
Po takim lekkim detoksie planuje zakup nowego komputera...w nieokreślonej przyszłości.
Nigdy nie myślałam, że jednak się zacznę odzwyczajać.
Ale zwyczajnie. jak telewizja internet staje się wtórny. Rzeczy niepowtarzalne dzieją się offline.
Co prawda nadal trzymam się Instagramu, ale właśnie po to, żeby tworzyć impresje dnia codziennego. Jak zamrożone dzisiaj fraktalne wzory na szybie...

.


czwartek, 9 października 2014

I bądź tu mądra...

Jesień nadeszła oczekiwanie.
Półki w domu uginają się od książek po dziadkach a ja zupełnie nie wiem co czytać.
Mitologia słowiańska Brücknera przeczytana. Efektem jest lekka depresja i chęć wyruszenia na wyprawę archeologiczną na Wolin i stworzenia nowej mitologii.
Klasyki literatury polskiej przeczytane już dawno temu, powieści Kraszewskiego. Ulubiona epoka romantyzmu też.
Ile można czytać wiersze Gałczyńskiego i jego Zieloną Gęś?
Nadal nie przepadam za Norwidem, także leży z dala ode mnie.
Wańkowicz przypadł w spadku komuś innemu. Fraszki i przyśpiewki polskie, z których chciałam wyciągnąć chociaż trochę prawdziwej historii kultury przeczytane (rubaszne i krwawe nie ma co!)
Ku pokrzepieniu serc też czytać nie mam dziś zamiaru.

Księgarnie
Prawda!
Ale co zrobić, kiedy właściwie NIC nie jest mnie zmusić do kupienia książki, którą przeczytam tylko raz? Muszę od razu wiedzieć, że przeczytam ją więcej razy.
Dlatego oprócz Sherlocka Holmesa nie czytuję kryminałów.
Dlatego z literatury klasycznej poluje na powieści z czasów wiktoriańskich. Nasze rodzime też nie są złe. Te z okresu międzywojennego które mam to raczej w stylu "romansów dla pensjonarek" o wielkiej miłości do pana dziedzica. Język oczarowuje składnią i wymarłymi słowami. ale co zrobić jak kartki powoli rozsypują się ze starości?
Książek historycznych nie przeczytam dziś, są o błędach, rzadko o właściwych działaniach.
Biografie? A i owszem. Chętnie czytuje, ale muszą być pełne anegdot. Takie są najlepsze i powodują, że chce się żyć.

W księgarniach kroki swoje kieruję nadal w stronę półki z literaturą tzw "młodzieżową" trafia się czasem tam na perełki w stylu "Morza Trolli" Nancy Farmer. Efekt Harrego Pottera z którym dorastałam?

Biblioteki, chyba czas najwyższy rozważyć zapis, w końcu mam prawie po drodze.
A jak nie, to będę słuchać muzyki i odsypiać zarwane noce i wpadać na nowe pomysły do realizacji.
Działam!


Dlatego zostają albumy... te czarno-białe zdjęcia, kolorowe z dzieciństwa, w technikolorze pradziadków, tu podobny nos, tu długie rzęsy, tu podobne brwi, tu ułożenie ust a tam uśmiech. Och! Wszystko już kiedyś było, jesteśmy wyjątkowi ale jednak tacy sami.
Jakie mam jeszcze wnioski? Całe życie myślałam, ze obok dziecięcego zdjęcia Babci siedzi Ciocia to okazało się, że to lalka naturalnych rozmiarów. Bądź tu mądra. Dlatego oglądam zdjęcia i zapamiętuje historie aby móc je kiedyś przekazać. Żeby następni wiedzieli, że mają też swoją mitologię i faktografię.

Legendy rodzinne... studnia bez dna.

Wcale nie chodzi tutaj o to 'co ciotka B powiedziała ciotce C i dlaczego obie nie odzywają się do wujka A.) Nie. Chodzi o historię rodzinną w stylu "dawno dawno temu.." i niepotwierdzonych wiadomości w stylu :
"nasi przodkowie przybyli ze Skandynawii"(niepotwierdzone ale jest)

Albo

"chłopu w Wielkopolsce podczas wojen szwedzkich Jan Kazimierz dał tytuł szlachecki w nagrodę że zabił kilku Szwedów i tak powstał nasz ród" (też nie jest potwierdzone)
Dopiero z czegoś takiego można powieść stworzyć!