środa, 30 października 2013

Wrocław-Trip

Na początek chcę sie pochwalić, że zrobiłam bułeczki dyniowe na parze zgodnie z przepisem pewnej cudownej Blogerki Kuchniowej Every Cake you Bake wyszły boskie ale muszę popracować nad hm.. zdolnościami manualnymi bo nie nadają się do zdjęć:)
Ale nie o tym nie o tym.

Będzie o Wrocławiu i mojej wycieczce, o krótkich październikowych wakacjach..

W "Mieście spotkań" nie sposób nie wpaść przypadkiem na kogoś znajomego, miasto to magnetyzuje, skłania do aktywności, ma ponad 600 tys. mieszkańców, mnóstwo studentów/turystów z różnych zakątków świata a mimo to wysiadając z tramwaju możesz przypadkiem wpaść na znajomego, idąc przez rynek na kolejnego a w kolejnych dniach na jeszcze kilka osób.
Z ludźmi, którzy mieszkają obok mnie( czyli ze 2 km) praktycznie najczęściej mam szansę zobaczyć się we Wrocku czyli ponad 360 km dalej!

Cele mojej wycieczki:
1. spotkać się z Przyjaciółką przed jej wyjazdem do Włoch (link do jej bloga obok) - check!
2. spotkać się z Przyjaciółmi! bo dawno nie byłam no i impreza pożegnalna - check!
3. po-uczestniczyć w życiu Czwartego American Film Festival jako oglądacz i imprezowicz - check~!
4. po-kisić się w hostelu z festiwalową ekipą - check!
5. pochodzić starymi ścieżkami... - check!
Nie udało mi się odebrać papierów niestety z jednej z uczelni ani odwiedzić coponiektórych profesorów, ani przejechać się Polinką bo zwyczajnie nie starczyło czasu....

Troszkę zdjęć:

Kottt grzeje się na mnie
Pierwszego dnia zawitałam ledwo żywa na koncert dwóch znakomitych zespołów: Patrick The Pan(nie słyszałam ich wcześniej, ale wgniatają w podłogę!) oraz Kwoon (nie muszę przedstawiać, mój ukochany teledysk jest własnie ilustracją do ich piosenki)
Sprzątanie po Kwoon , na koncercie zarówno ich jak i Patrick The Pan nie miałam głowy do robienia zdjęć:)
 Następnego dnia wizyta na Wyspie Słodowej w celach wiadomych, zwiedzania itp... relaks był pełen nawet skoczyłyśmy na nasz WPAIE (nie powiem że kochany wydział, bo taki nie jest i nie był, ale sentymencior został)
Mój uniwerek czyli widoczki z Wyspy Słodowej

Błękitne niebo, 23 stopnie/...wakacje!!
 Potem przeniosłam się do kina... filmów w sumie 7, Opiszę je kiedyś póki co, wystarczy zdjęcie...
Ciekawe gdzie zostało zrobione to zdjęcie...:)
 Wieczorem imprezka w znamienitym gronie wśród czeskich piw. tańce do 4 rano - me love it
Pite Piwa, tego pierwszego z lewej bardzo nie polecam..
 No i właściwie w niedzielę powrót... pogoda się popsuła a ja przespałam caaalutką trasę do Warszawy, jakoś przeżywam jeszcze zmianę czasu, ale niedługo wyzdrowieje.
A jak wyjeżdżałam pogoda we Wrocławiu się psuła...

Za to w Warszawie była cudowna no i odliczając Krzywą Wieżę PKINwyglądał jakby jednak cieszył się na mój widok

No dobra...bułeczki w wersji surowej a co!:D 

Za to jutro kolejny trip. Tym razem w rodzinne strony, na cmentarze itp:) może być zabawnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz