Ale nie o tym nie o tym.
Będzie o Wrocławiu i mojej wycieczce, o krótkich październikowych wakacjach..
W "Mieście spotkań" nie sposób nie wpaść przypadkiem na kogoś znajomego, miasto to magnetyzuje, skłania do aktywności, ma ponad 600 tys. mieszkańców, mnóstwo studentów/turystów z różnych zakątków świata a mimo to wysiadając z tramwaju możesz przypadkiem wpaść na znajomego, idąc przez rynek na kolejnego a w kolejnych dniach na jeszcze kilka osób.
Z ludźmi, którzy mieszkają obok mnie( czyli ze 2 km) praktycznie najczęściej mam szansę zobaczyć się we Wrocku czyli ponad 360 km dalej!
Cele mojej wycieczki:
1. spotkać się z Przyjaciółką przed jej wyjazdem do Włoch (link do jej bloga obok) - check!
2. spotkać się z Przyjaciółmi! bo dawno nie byłam no i impreza pożegnalna - check!
3. po-uczestniczyć w życiu Czwartego American Film Festival jako oglądacz i imprezowicz - check~!
4. po-kisić się w hostelu z festiwalową ekipą - check!
5. pochodzić starymi ścieżkami... - check!
Nie udało mi się odebrać papierów niestety z jednej z uczelni ani odwiedzić coponiektórych profesorów, ani przejechać się Polinką bo zwyczajnie nie starczyło czasu....
Troszkę zdjęć:
Kottt grzeje się na mnie |
Sprzątanie po Kwoon , na koncercie zarówno ich jak i Patrick The Pan nie miałam głowy do robienia zdjęć:) |
Mój uniwerek czyli widoczki z Wyspy Słodowej |
Błękitne niebo, 23 stopnie/...wakacje!! |
Ciekawe gdzie zostało zrobione to zdjęcie...:) |
Pite Piwa, tego pierwszego z lewej bardzo nie polecam.. |
A jak wyjeżdżałam pogoda we Wrocławiu się psuła... |
Za to w Warszawie była cudowna no i odliczając Krzywą Wieżę PKINwyglądał jakby jednak cieszył się na mój widok |
No dobra...bułeczki w wersji surowej a co!:D |
Za to jutro kolejny trip. Tym razem w rodzinne strony, na cmentarze itp:) może być zabawnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz