wtorek, 16 lipca 2013

Manifest antyrobotyczny...

Pobudka! wstawaj! elektroniczny budzik budzi mnie o 7 rano.... tym razem ustawiłam tapetę telefonu w malwy więc jest kolorowo.
Do pracy na 8, ma się to szczęście i jest blisko samochodem więc nie muszę wstawać jak kiedyś na praktyki o 6 żeby dojechać...

Poranny kac oczny utrzymuje się do 10 rano (mój szef w okolicach przesilenia namawia mnie na pracę od 10 do 18 ale nie dałabym rady usiedzieć po 16 kiedy nie byłoby prawie nikogo..)
Na 8 praca, potem do 10 względny spokój, kiedy to nastaje moment atakowania ekspresu do kawy i dzień nabiera rozpędu

o 12 drugie śniadanko potem już dziki sajgon do 15 kiedy to zamykamy wewnętrzne okienko pocztowe, potem do 16 nadrabianie przygotowywanie się na dzień następny...
16 (jak dobrze pójdzie) wyjście i jazda do domu, razem z zakupami do 17 jestem..
do 18 jem obiad..potem ogarniam dom.(lub jadę się spotkać z ziomkami)
przygotowania do snu od 23 potem 00-01 leże i śpię...
i tak codziennie.. jak jakiś ROBOT z czarną wizją, że tak będzie do końca ŻYCIA...
(lub do emerytury)

trudno pozbyć się pewnych nawyków, stajemy się jak roboty, nie naginamy nic, bo to wymaga myślenia, przestrzeni i innego rozplanowania czasu czyli pewnego zaangażowania.
i dlatego gnuśniejemy...stajemy się leniwi, zamknięci w domach, czekamy aż ktoś się odezwie...
odległości między nami maleją czysto teoretycznie.
Sytuacja jest tragicznie inna.

Spróbuj kiedyś zajść do znajomych (nie przyjaciół, bo eksperyment nie wypali)  bez zapowiedzi dnia wcześniejszego, zwłaszcza jeśli mieszkasz w dużym mieście.Zapowiedz się, ze będziesz za godzinę
Na 80% nikogo nie będzie w domu, bo będzie sobie organizował zajęcia i powie, że nie ma czasu
na 10 procent będzie ale będzie z tego powodu niezadowolony(bo coś miał w planach)
5 procent będzie szczęśliwym ze ktoś wpadł bo siedzą samotnie..
a kolejne 5 weźmie Cię ze sobą na organizowane właśnie "coś".

Oddalamy się od siebie, skutki tego są najbardziej odczuwalne, kiedy trafiasz do dzielnicy, w której sąsiedzi się przyjaźnią. 
jeden sąsiad wpadnie naprawić korki, sąsiadka przez płot poda trochę wyhodowanej przez siebie fasolki, drugi sąsiad pomarudzi, że mu przechodzą od Ciebie chwasty i będzie trzeba moralnie przewartościować i wybrać się z koszem na zbieranie chwastów.
Potem spotka się jednego z sąsiadów na ulicy w poszukiwaniu naprawiacza rzeczy X, a okaże się, że jest on kolegą własnie przechodzącego pana z psem.... i z 15 minut objazdówki rowerowej robi się 40 bo przecież trzeba pogadać.
Brakuje mi tego, co miałam w tzw "poprzednim życiu" spontanicznego wpadania do mnie na herbatę/kawę/obiad/przeczekanie bo akurat jest coś do załatwienia w centrum. poza tym, ma się kontakt z ludźmi dla siebie ważnymi (zawsze przecież można powiedzieć, ze nie bardzo bo jest się akurat w wannie)
Ludzie! spotykajcie się ze sobą! Nie tylko ze swoimi połówkami - z nimi będziecie mieć całe życie, ale czasem trzeba będzie mieć dokądś uciec!
Ludzie! dawajcie znać, jak coś chcecie zrobić, zawsze się okaże ze ktoś jeszcze chce pojechać do Katowic, na rower albo co, łączmy siły będzie raźniej i nie będziemy tacy samotni...
Ludzie! z samochodów na rowery i w kółko po osiedlu.
Ludzie... mimo tego że nikt nie odpisuje, dalej się ogłaszajcie... ja wiem, sama mam lekką załamkę jak kolejny tydzień z rzędu nie mogę nikogo nigdzie wyciągnąć....
Ludzie..jak ktoś się ogłasza to idźcie! może być fajnie:) nawet we dwójkę, trzeba porozmawiać, żeby wiedzieć wciąż, ze inny człowiek to nie tylko zdjęcia cyferki i literki...to człowiek, oddech, mina, śmiech, głos.... 
nic nam tego nie zastąpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz