niedziela, 21 lipca 2013

Cena a sprawa polska..czyli jak kluby zabijają życie nocne...

Wpis inspirowany wczorajszą, nocną wycieczką po Klubach i Zakątkach lewobrzeżnej Warszawy...
W formie listu otwartego...

Szanowni właściciele Klubów!
Jestem, a przynajmniej byłam stałym bywalcem pubów/klubów/restauracji.

Zmienił się mój status, przestałam być studentem, zaczęłam zarabiać co spowodowało, że chciałabym mieć gdzie i za co wydać pieniądze.Tych nigdy za wiele, ale razem ze zmianą statusu zaczęłam być bywalcem weekendowym.Chcę mieć gdzie wyjść, miejsce musi mieć dobrą muzykę, miejsce do tańczenia, dobry alkohol, fajną obsługę i sensowne ceny.
Dlatego ciężko jest mi się wydostać poza Pragę gdzie są klimatyczne knajpeczki, a za ladą często stoją sami właściciele. Nic nie mam do zarzucenia klubom na Praskiej stronie. Są, wypełniają przestrzeń ....ale jest ich za mało.

Druga strona Warszawy poszła w stronę otwarcia się na Wisłę... widziałam tłumy nad rzeką i Kluby które o 23 świeciły pustkami. Widziałam uśmiechniętych, tańczących ludzi i znudzone miny panów w średnim wieku siedzących przy stolikach i sączących piwo.
Mam porównanie dwóch imprezowo-weekendowych światów: Wrocławskiego i Warszawskiego.
Wrocław góruje nad Warszawą właściwie wszystkim:

1. Kluby są w jednym miejscu, nie trzeba taksówek żeby dostawać się z jednego do drugiego, no, może pod Nasyp. - w Warszawie jest kilka centrów gdzie odbywają sie imprezy, trzeba sie mocno zastanowić nad celem wieczoru i mieć szczęście.

2. Kluby jak są, to mają miejsce do tańczenia.nie trzeba po to rozstawiać stolików. Jest ich tyle, że ludzie nie ściskają sie w jednym tylko dlatego ze jest miejsce. Jest ciasno? dobra idziemy gdzieś indziej . W Warszawie idziesz potańczyć licz się z dzikim tłumem.

3. Imprezy zaczynają się o 21-22 nie ma okazji, chyba że dj jest naprawdę beznadziejny, żeby w weekend któryś z klubów świecił pustkami NIE MA.  Wczoraj miał być o 22 pokaz mody w pewnym Klubie, byłyśmy z koleżanką o 22.30 przez godzinę NIC się nie działo(a też nie było ludzi)

4. imprezy kończą się RANO, wpuszczani są ludzie non stop, chyba że celem imprezy jest BYWANIE, wówczas te kilka zamkniętych, specyficznych klubów określa reguły. W Warszawie trzeba bywać, jeżeli chcesz iść do klubu z przyjaciółmi zapomnij, lepiej zrób imprezę w domu albo beforek nad Wisłą. To, do jakiego klubu idziesz określa ciebie, kim jesteś, jaki masz status. Mi odpadły studenckie Puby, ale we Wrocławiu chodziłam zarówno do mordowni w stylu Daytony czy P1, ale też do alternatywnych klubów pełnych ludzi.

5. Rynek żyje 24 godziny na dobę! - ponieważ w Warszawie centrum nie ma, przyjmijmy, że Wisła żyje 24 godz/dobę;) i to jest piękne.

6. Do większości klubów NIE MA kupowanego wejścia - w Warszawie razem ze znajomymi "nadzialiśmy się" kilka razy na kupno biletu wstępu po czym w środku było BEZNADZIEJNIE. Płacę= wymagam.

7. Ceny alkoholi i drinków nie mordują (chyba że chce się pięćdziesięcioletnią whisky) - we Wrocławiu po przystępnej cenie jest whisky, jak i tequila jak i drinki które możesz sobie skomponować. Opadłą mi szczęka, jak wczoraj w takim klubie, który nie wyglądał na dramatycznie drogi Tequila była po 14 zł/shot..
nie mówiąc już o drinku z pewnego baru, który kosztował prawie 30 zł. (najtańszy po 22).

Dlatego prosiłabym o uwzględnienie mnie i mnie podobnych. Chcecie ludzi? zachęćcie ich, nie burżujstwem, to już dawno nie jest w modzie, bywalcy i tak nie będą wchodzić na imprezy, za które im nie płacą.

Zachęćcie ich przystępnymi cenami, dobrą muzyką, ciekawym wnętrzem i wydarzeniami, które jak mają się zacząć o 22 tak się zaczną. Szanujcie swoich klientów i potencjalnych klientów, a my będziemy chętniej chodzić do restauracji, klubów i bywać, bo miejsce nie tworzą ludzie, których się kupuje. Miejsce to ludzie którzy przychodzą bo chcą, bo wiedzą że będą mogli poszaleć, potańczyć, wypić dobrego, egzotycznego drinka a jednocześnie nie załamią się, że w portfelu co weekend widać dno...I wiedzą że jak coś jest zaplanowane na jakąś godzinę, to tak się odbędzie - nie będą musieli planować taksówki w ostatniej chwili. nie wszyscy mieszkają w ścisłym centrum.
Z pozdrowieniami...

chociaż pewnie zostanie to bez echa, dobrze że idzie w intern-eter, a ja nadal będę szukać swojego ulubionego miejsca w tym mieście  na Lewym brzegu Wisły...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz