piątek, 19 kwietnia 2013

Japan Alternative?

Głęboka fascynacja dalekowschodnią współczesną muzyką wzięła się mi z maniakalnego oglądania najpierw Dragon Ball i Salior Moon. Naturalną koleją rzeczy były kolejne anime, wciągnięcie się w historię Japonii a potem kulturę (nie tylko masową).

Co prawda standardowy pogląd na "czemu słuchasz japońskiej muzyki? jest beznadziejna" wziął sie z najbardziej popularnych i najbardziej kolorowych i krzykliwych teledysków zespołów, kóre tworzone są w formie boys lub girsbandów. Często agencja, która ma swoich modeli i aktorów tworzy młode zespoły z castingu skierowane do wybranej grupy wiekowej. Są one tworem sztucznym, podobnie jak to jest na Zachodzie. Wówczas liczy się na szybkie szaleństwo popularności bazującej na tymczasowej modzie, często bardzo szybko drogi wokalistów się rozchodzą i tworzą oni solowe projekty, giną z nimi albo i nie.

Po raz pierwszy japońska muzyka wciągnęła mnie przy oglądaniu anime "Nana" o dwóch zespołach muzycznych rywalizujących na gruncie prywatnym oraz publicznym. Co ciekawe, autorzy mangi tworząc postacie piosenkarek oparli się na rzeczywistych postaciach:
Olivii Lufkin oraz Anny Tsuchiya

Potem, opierając sie też o źródła anime odkryłam między innymi:

rosyjską wokalistkę Origę (śpiewa często u jednej z najpopularniejszych azjatyckich kompozytorek Yoko Kanno) - jej przebój Inner Universe został wykorzystany w ścieżce dźwiękowej Ghost in the Shell- na bardzo czysty eteryczny głos i śpiewa zarówno w języku japońskim jak i rosyjskim.

\
Kolejne anime, które odkryło dla mnie rockową strone Azjii było Ergo Proxy "ending"  z muzyką Monoral "Kiri" piosenka zadała kłam temu, że Azjaci mają delikatne cienkie głosiki.  poniżej piosenka z endingu




Sugizo - japoński kompozytor i multiinstrumentalista, współpracował z wcześniej wspomniana Origą, najbardziej znany jako gitarzysta i skrzypek w Luna Sea - jednym z najbardziej popularnych zespołów z lat 90. Ma bardzo charakterystyczny styl zachowania i ubierania, bardzo androgeniczny, przez co jest jednym z najchętniej kopiowanych przez młodych japońskich wokalistów. 




Czy japońska muzyka da sie lubić? w tym momencie okazuje się, że jak w każdym innym kraju, są perełki i są "gniotki"alternatywa dla wszechobecnego koloru i kawaii jest własnie taka eteryczna nostalgia. 
a odkrycie sprzed pół godziny (które spowodowało tego posta):
BOOM BOOOM SATELLITES i jakże znośny ich angielski :)



edit: a dla zainteresowanych odkrywaniem tego, co akurat gra i czego się słucha w Japonii polecam: http://www.smash-jpn.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz