Film był i nadal jest aktorskim popisem przedwojennego amanta kinowego Eugeniusza Bodo nie umniejszając pozostałej trupie aktorskiej.
Młody panicz Juliusz Pagórski chcąc być wolnym wyrzeka się rodziny i doprowadza do skandalu, śpiewając na ulicach i w podwórkach Warszawy. Na swojej drodze spotyka piękną "papierośniczarkę" Zosię i zakochuje się z wzajemnością. Podczas niefortunnej ucieczki przed milicją trafia na ofertę pracy w rewii.
Wuj -kawaler dowiedziawszy się o planowanym mezaliansie za wszelką cenę chce pokrzyżować plany Julka zatrudnia detektywa-rozdzielacza pana Krópkę...
Film zbiera artystów rewiowych z Teatru Morskie Oko oraz Qui pro Quo - przedwojennych miejsc kulturalnych skupiających śmietankę śmietanki towarzyskiej ówczesnej Warszawy. Poza wspomnianym Eugeniuszem Bodo z filmowej obsady, które również występowała na deskach tych teatrów można wymienić grającą Zosię - Barbarę Gilewską.
Zajmę się tutaj fenomenem przedwojennego kina Polskiego - było ono bardzo popularne a o gwiazdach szumiało bardziej niż dziś.
W dużej liczbie były to komedie muzyczne - lekkie przeniesienie rewii - popularnych w latach 20 XXw. w Paryżu oraz teatrów muzycznych na ekran. Komponowali do tego artyści tacy jak Fryderyk Jarosy, Ludwik Starski i Henryk Wars, teksty pisał między innymi Jerzy Jurandot. Dzieli swoją prace między film a teatr.
Większość tych utworów była potem śpiewana po ulicach, w teatrach, przerabiana, wykonywana w setkach jeżeli już nie tysiącach wersji. Kiedy jeszcze oglądałam benefisy w telewizji bardzo często był "Zimny drań"
W Pieśniarzu.. zostały wykorzystane efekty specjalne (tak tak!)
Myślicie, że pierwszy film, w którym zastosowano zmniejszenie postaci ludzkich do rozmiaru krasnoludka to Kingsajz? - otóż nie!
a może świeżą rzeczą jest nałożenie animacji na grę aktorską? Oo..to tez już ma przynajmniej 80 lat.
A może wyimaginowane postacie biegające wokół bohatera i śpiewające dziwne piosenki - coś w stylu ptaszków wokół oszołomionego uderzeniem typa spod ciemnej gwiazdy?
Wszystkie te rzeczy są w naszej polskiej, rodzimej komedii z delikatnym Lwowskim zaśpiewem.
A gdyby jeszcze dodać, że reżyserem był Michał Waszyński - spod którego oka wyszedł też Znachor i 35 innych filmów? A scenarzysta Ludwik Starski i Eugeniusz Bodo? Oglądać! Pamiętać co nasze!
Te nazwiska powodowały walenie drzwiami i oknami do kin..a teraz okrojoną, zgrzytającą wersję ogląda się z nutką nostalgii... jaką to potęgą filmową byśmy byli...
Źródła:
http://www.filmpolski.pl/
wikipedia-a jakże
wspomnienia Stefanii Grodzieńskiej "Nie ma się z czego śmiać"
no i oczywiście FILM :) (do obejrzenia na You Tube w 6 częściach)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz