wtorek, 31 grudnia 2013

MINECRAFT


Podobno w światku graczy jest taka teoria...albo się nie grało nigdy w Minecraft albo jest się uzależnionym.
Obiecałam sobie, nie grać już więcej..
przestać zwiedzać przestrzenie i układać klocki, zając sie rzeczywistą hodowlą i rzeczywistym zabijaniem potworów.
Tymczasem nadal gram i gram już prawie dwa lata. W wersję DEMO (czyli nie aktualizuje się od lipca) ale wcale mi to nie przeszkadza.
Uwielbiam Minecraft
Co prawda znam bardzo niewiele osób w przybliżonym wieku które grają w M. właściwie jedną (serdecznie pozdrawiam!) ale mam o czym gadać z ośmioletnim rodzeństwem moich kolegów/koleżanek.
Bo w tą grę, mimo że głownie polega na budowaniu i hodowli i przemieszczaniu się z miejsca na miejsce grają zarówno chłopaki jak i dziewczyny. Zarówno starsi jak i młodsi.
Gram właściwie od półtora roku zbudowałam mnóstwo domów, pozabijałam mnóstwo zombie(odliczając dwa razy wyzerowanie statystyk). Grałam w Adventure Escape (bez oszustw) Survival Hardcore.
Eksplorowałam jaskinie, kopalnie, lochy podziemia.
Budowałam mury ochraniające wieśniaków, hodowałam kury krowy świnki owce.
Handlowałam i uprawiałam ziemię.
Znajdowałam co jakiś czas tajemnicze świątynie w dżungli, piramidy na pustyni i nawet na bagnach, kilka razy umarłam na malutkiej wysepce bez jedzenia.
Grałam przez sieć z bratem.
Sama wymyślałam nazwy, pułapki dla potworów.
Teraz pracuję nad linią kolejową ze stacjami po drodze...zobaczymy jak wyjdzie
takie małe printscreeny:

Świątynia w buszu 
Domek - wersja podstawowa kiedy człowiek dopiero się wciąga...

a pod ziemią źródło wszystkiego dobra, czyli najlepiej odwiedzać i zbierać wagoniki, powierzchnia nie jest taka ciekawa

Minecraftowa wioska otoczona murem na poziomie Hardcore

Grywalność to chyba 98%  w przypadku wersji niepełnej. a co dopiero teraz, kiedy tyle udogodnień? Uroki Sandboxów, które są moimi ulubionymi grami. (Wiedzmin i Assasin Creed)
Społeczność jest zgrana, sama zaczęłam swoją przygodę z Minecraft od ogladania Vlogów jak grała sobie taka dwójka ludzi na Sferycznej kuli zawieszonej w przestrzeni. Tak mnie to wciągnęło że sama zaczęłam. Pomocna w początkach jest Minewiki - polska wersja jest już bardzo rozbudowana.

Chciałabym sie pochwalić epickim zamkiem, ale własnie w jednej grze sie zgubiłam a buduję tam zamek na skałach.

Czym jednak byłaby gra bez złych?
Do wyboru mamy:
1. Bezszelestnie skradające się creepery - wypuszczają proch
2. Jęczące zombie oraz wieśniacy zombie - wypuszczają naprawdę różne rzeczy i zgniłe mięso (najczęściej) - czasem narzędzia, uzbrojenie czy też marchewki ziemniaki lub zgniłe ziemniaki.
3. Stukoczące kostki -szkielety - wypuszczają kości, strzały i łuki
4. Pająki - są też jadowite pająki w podziemiach - wypuszczają oko pająka oraz nić
5. Endermany - inteligentne bestie które są silne ale też wypuszczają kule endermana którą można rzucić i się przenieść w przestrzeni.
Można oczywiście grać na trybie Peaceful (Pokojowym) jednak staje się to nudne po pewnym czasie. Nawet w trybie kreatywnym.

Polecam grę!
Tylko wciąga jak czarna dziura...

wtorek, 24 grudnia 2013

Duch minionych świąt...

Święta zostały wyprane z tzw "magii" co roku jest opinia "już nie jest tak jak kiedyś" lub nieśmiertelne zdanie "za moich czasów"...
A cały ten marketing napędza tęsknota za przeszłością, tęsknota za byciem młodym, wierzącym w mikołaja.
Pierwsze dzwoneczki świąteczne i pierwsze tego typu tęsknoty i niewinność zostały ujęte w zachowaniu Klary z Dziadka do Orzechów.
Młoda baletnica - kilkunastoletnia tańczy z zabawką po czym przeradza się to w historię o księżniczce i księciu i dorosłości. Bajka sama w sobie jest piękna ale też niepokojąca. Straszna i okrutna.
Jednak dzwoneczki są.
I od tych dzwoneczków, niemieckiej choinki i tego całego XIX wiecznego secesyjno-gotyckiego klimatu. Gdzie nie tylko prezentowało się rzeczy piękne, ale i trwałe i użyteczne. Gdzie dzieje się opowieść o mrocznych zaułkach osnutego mgłą Londynu, Gdzie autorzy baśni, Dickens czy Andersen opowiadali bogatym dzieciom o świecie, który nie jest ich a który mogliby zmieniać (dość idealistycznie). Gdzie w Święta chodziło i zajęcie się ubogimi, o wyciągnięcie ręki.

Jednak obecnie, próbujemy "odnaleźć w sobie cząstkę dziecka" (halo marketingowcu,ja jestem dzieckiem cały rok!!) pobyć z rodziną (nie tylko na zdjęciach).
Posprzątać dom że aż się lśni. Pocieszać się, że nadchodzi światło po mrocznych chłodnych i wilgotnych dniach listopada i grudnia. Religijna przestrzeń ode mnie jest już od tylu lat odsunięta.
Dlatego wyciągamy zabawki na choinkę które pieczołowicie każdego roku pakujemy do pudełek wiedząc, że przy odrobinie szczęścia zostaną z nami na dłużej. Wiedząc kto kiedy komu którą bombkę dał/zrobił. Odnajdując aniołki zdobyte podczas wypraw wycieczek i układając wokół glinianej szopki. Bo glina to nadal najtrwalszy materiał dostępny zwykłemu szaremu człowiekowi i szlachetny.
Duch minionych świąt ujawnia się w rytuale corocznego ustawania talerzy, motywu wędrowca i dwunastu dań jak dwunastu miesięcy - tak jak było zawsze. Duch ten powoduje, że wracamy do domów rodzinnych że tęsknimy za czymś, czego mitologię sami tworzymy.
Gdzie mamy ubrać czerwone swetry wypić Cole z mikołajem na opakowaniu i pożyczyć sobie, już prawie nieznanym i dorosłym ludziom wesołych świąt. Gdzie próbujemy znaleźć punkt zaczepienia przy roku braku prawdziwych rozmów, posklejać informacje poskładać rzucone mimochodem słowa. Z tych słów i informacji skleić prezenty i życzenia.

Moja mitologia to migocące światełka i to, że z zimnymi ogniami przy zgaszonym świetle szłam do lustra i patrzyłam jak wszystko migoce.
Życzę światła prawdziwego, nie komputerowego, nie ledowego, nie elektronicznego. Światła słońca przed którym nas tak wszyscy ostrzegają, Które powoduje śmierć, ale bez niego nie byłoby i życia.
W dniu kiedy wspomnienia są najmocniejsze, historia lubi się powtarzać a my nadal, mimo dorosłości wchodzimy w dane sobie role rodzinne i społeczne. Nie zapominajmy o tym wielkim przypadku jakim jest życie w próżni na jakiejś zielono-błękitnej planecie i wiedzmy, że jesteśmy najbardziej samotni we wszechświecie bo znając ten ogrom to tylko my wśród tak wielu światów jesteśmy w stanie odczuć samotność. Dlatego nie bądźmy tacy źli...

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Motywacja pełna hejtu

HEJT

słowo klucz słowo wytrych.
tak samo jak słowo MOTYWACJA




Wszyscy zawsze szukają motywacji, strony internetowe tzw "gazeciarstwo sniadaniowe" itp. są pełne "motywacji" jak zmotywować sie do czegoś, czego na prawdę nie ma ochoty sie robić?
Jak zaczekać na efekty robienia?
Tylko takich motywacji są dwa rodzaje:

MOTYWACJA DZIAŁAJĄCA
Motywacja działająca - wstanę, pobiegam, na pewno da to efekty, coraz lepiej się czuję coraz lepiej wyglądam.
Działania prowadzą do kolejnych i napędzają następne w których to człowiek nagle odczuwa perwersyjną przyjemność z umartwiania i umęczania się (dziwne że słownik nie ma słowa umęczać..dziwne).

MOTYWACJA HEJTU
Motywacja ta jest silna w naszej rodzinie, motywacja jest silna w naszej Polsce. Jestem obserwatorem motywacji hejtu:
- będę wyglądać lepiej niż...
- będę mieć lepszy samochód niż...
- będę mieć wille z basenem a nie willę bez basenu
- będę miał ometkowane ciuchy ale tak, żeby nikt nie zauważył że są ometkowane...
- będę wyglądał jak miliard dolarów a nie jakiś milion jak ta/ ten...

Jednak moja ulubiona motywacja jest taka:
I CO Z TEGO ŻE ZACZNĘ ĆWICZYĆ, I TAK NIE BĘDĘ WYGLĄDAĆ TAK DOBRZE JAK ONA (lub ON w przypadku facetowym) powinnam była zostać zapisana na balet w podstawówce (mimo że nienawidziłam tańczyć) mogłam rozwijać swój talent (którego nie mam oprócz wyczucia rytmu..tak to jest jak człowiek ma za dużo łokci) mogłam w dzieciństwie chodzić na szermierkę (taa..jasne,  bo było stać naszych rodziców, a poza tym wtedy to BYŁO PODWÓRKO czyli spontaniczna zabawa..koniec marudzenia)
Ostatnio (tzn od momentu kiedy rower poszedł w odstawkę bo jednak mi jest zimno poniżej 20 stopni w cieniu) czyli od jakiś dwóch miesięcy próbuję się zmusić do robienia czegoś.. kończy się rozciąganiem i podnoszeniem nóżek do góry. Ostatnio doszłam do wniosku, że samo chodzenie na obcasach jest już elementem sportu. Leń ze mnie nieziemski.
Chodzenie na siłownie odpadło bo bez towarzystwa to NUDA.(poza tym nie da się poczytać, no chyba że na rowerku..a i to nie zawsze bo na mojej najbliższej siłowni papierowa ściana ledwo oddziela (tylko wizualnie) siłownię od totalnego wrestlingu powietrza do techno-łupanki). A poza tym jak się jest jedyną dziewczyną wśród typków oblepiających swoim testoereononoowoym (aghrrr) wzrokiem to się odechciewa.
Dlatego pozostaje mi rozciąganie kulturą motywacji hejtu - co z tego że zaczynam wyglądać jak szafa i tak jestem bardziej rozciągnięta od Ciebie ty klucho. A wiosna będę chodzić na spacery podbiegając co jakiś czas..

Druga to:
MAM TYLE GENIALNYCH HISTORII W GŁOWIE, baśni, legend spostrzeżeń, ale nie chcą sie ułożyć w całość, jak już sie ułożą to moja książka będzie lekturą dla dzieci w gimnazjum (Sukces!!! obowiązek przynajmniej 3 ksiązek w jednej bibliotece + tantiemy+ szybko sprzedać prawa do ekranizacji przetłumaczonej wcześniej książki do jakiegoś HBO)
Na razie ledwo motywuję się, żeby zapisać spostrzeżenie(najlepsze wychodzą w wannie ale przy całej technice nadal nie ma wodoodpornego papieru..)




niedziela, 15 grudnia 2013

Okiem obserwatora...zwyczaje i zachowania które poprawiają humor i Tobie i innym

Jak zimno! jaka plucha! nosa nie chce się wyściubić spod kołdry co też spowodowało, że zalegam próbując skończyć I Wiedźmina (Grę). Gdybym nie robiłam wszystkich wątków pobocznych może szło by mi szybciej. (odliczając kilkumiesięczną przerwę).
Wzięło mnie na refleksje, jak umilić sobie i innym życie w taką pogodę.
Wersja domowa banalnie prosta:
1. idziesz do kuchni i robisz coś tak dobrego i w porcji większej, żeby każdemu starczyło. Jeżeli jest jeszcze większa niż się spodziewałaś, zapraszasz sąsiadów. Sprawdza się w przypadku pokarmów tuczących a jednocześnie pysznych i niezdrowych. Nie dość, że jesteś zadowolona/y że mniej zjadłaś, to jeszcze inni są zadowoleni że pamiętasz. Super! Może babeczki? (odnosi się też do pracy, kiedy przyniesiesz coś niespodziewanego.
Wersja wśród towarzyszy broni/przyjaciół
2. dzwonisz./piszesz do nich i pytasz o samopoczucie. albo sobie razem ponarzekacie przez telefon, albo pójdziecie zrobić coś razem, albo wymyślacie coś, na poprawienie nastroju.
3.  patrz pkt.1 :)  lub proponujesz wspólne pichcenie( w tym przypadku dobre by było ozdabianie pierniczków, ale mam za ładne ozdoby i sypkości  - jest dużo chętnych do robienia co powoduje, że tydzień jeszcze muszę zaczekać)
4. Puszczacie sobie dobrą muzykę, gracie i robicie to, co zawsze. Razem raźniej

Wersja najtrudniejsza:  jest grudzień, wszyscy się pochowali, udaje Ci się iść do kina z kimś, wyjść z domu. Lub po prostu idziesz.
1. uśmiech załóż na twarz!! (bezwzględnie)
2. jeżeli między widzami jest jeden wolny fotel zrób szatnię (uśmiech)
3. Nie klnij.. wystarczająca jest na to paskudna pogoda, wszyscy się gorzej czują..bardziej agresywnie
4. Idź drogą pewnym krokiem, nie musi byc za szybko ale nikt w Ciebie moze nie wpadnie.
5. Jak mozesz ustępuj miejsca, o dziwo starsze panie które się nie zachowuja jak wredne babsztyle są ostatnio w większości. Wredne babsztyle pochowały się w domach i marudza w domu. Miłe starsze panie chcą sobie dogodzić w tym momencie z klasą. (zaobserwowałam większą ilość czekolady i dobrych rzeczy w ostatnich sklepowych zakupach).
6. Polecaj dobre rzeczy, nawiąż znajomość z Panią ze sklepu. Moja znajomość rozwinęła się tak, że mam zawsze odłożoną zgrzewkę mojej ulubionej wody mineralnej :) A też często przez sklep leci pytanie "woda jest?" a ja na to "jeeest":)  A zaczęło się od uwagi "pomóc w czymś" od Pani w sklepie i rozmowy o zawartości pomarańczy w syropie pomarańczowym...;)
7. Ładnie pachnij, ubieraj kolorowe rzeczy. Wiadomo, w sklepach króluje teraz szarość i brudne barwy. ale żółty szalik, czapka z uszami, coś zabawnego czy po prostu porządna czapeczka i porządnie nałożona twarz i od razu lepiej. Dlaczego mamy sami być szarzy?
Jutro zastosuję się do tego. Śniegu brak ( a szkoda) bo czekam i czekam... coraz mniej widzę śnieg w święta.

i może wieczorem upiekę słodkie babeczki...hmmm...

sobota, 14 grudnia 2013

Kilka dni temu znalazłam moją urodzinową płytę.
Cel był taki(miałam gdzieś 16 też i 18..) : znaleźć piosenki najważniejsze na ten dany moment w moim życiu.
i za każdym razem więcej.
Poniżej lista, z adnotacjami:
1. Alice in Chains - Man in the Box- tej grupy zaczęłam słuchać z całą premedytacją - nie chciałam mieć takiej samej playlisty jak moja siostra :) wystarczyło, że przejęłam od niej Myslovitz. Spodobał mi się bardzo, a zwłaszcza płyta MTV Unplugged której kupiłam sobie DVD (ale już około 18-tki). Man in the box - bo była w moim dramatycznie smutnym klimacie

2. Evanescence - My Immortal - mieli  wtedy jeden hit, "Bring Me To life' i strasznie mi się podobało połączenie głosu Amy Lee z dźwiękami fortepianu które przechodziły w regularną gitaroszarpaninę. I zawsze chciałam tak wyglądać

3. Radiohead - Street Spirit - nie przepadałam wtedy za Radiohead, ta piosenka, obok Creep i przejmującego teledysku There There trafiała do mojego nastoletniego serca.

4. Coldplay - Clocks - uwielbiałam tą nakładkę winampa (RiP [']) z ich płyty A Rush of blood to the head, sama muzyka urzekła mnie melancholią a Clocks... cóż, było moje ukochane pianino, a potem ta piosenka stałą się tłem do jednej z ładniejszych ekranizacji Piotrusia Pana

5. Placebo - Running Up That Hill - to jest dopiero, Kate Bush nie słuchałam wówczas, Placebo zaczęłam słuchać, gdy w Minimaxie p. Piotra Kaczkowskiego usłyszałam Sleeping with ghosts, przegrzebałam wtedy jeszcze nie tak bogate zasoby internetowe i znalazłam. Potem znalazłam płytę, a potem usłyszałam jakimś przypadkiem w internetach tą piosenkę. I do dziś jest jednym z najlepszych coverów

6. jeszcze nie zidentyfikowałam ale jakiś hardcore metal...lubiłam takie klimaty

7. Moby - Flower - lekka, w formie przyśpiewki, z klaskaniem, z pianinem (ach) no i dość monotonna.... ale jaka przyjemna, tym bardziej, że kilka lat później skakałam do Lift me Up na Openerze;)

8. Creed - What is life for - kolejna dramatyczna ciężka piosenka...

9. Reamonn  - nie pamiętam co to za piosenka, ale słuchałam wtedy Reamonn może dlatego, że dwie pozycje dalej Rea (czyli wokalista) zaśpiewał Set Me free co mi się strasznie podobało rytmicznie.

10. dziko nie mam pojęcia, gitarowe smuty...

11. Jam and Spoon - Set me free - tum tum tutu tum tum tutut utm tum... kojarzyła mi się z pierwszym dorosłym wyjazdem bez rodziców na Era Nowe Horyzonty do Cieszyna (2004). i kojarzyć mi się zawsze będzie z krótkim chociaż przyjemnym wyjazdem w tamte strony. Dobrze, że co roku wracam i na Nowe Horyzonty i do Cieszyna;)

12. Unkle - In a state - masakra! nie mam pojęcia gdzie ich wynalazłam, ale zafascynowali mnie! 1. intro z pianinem, później elektronika. A, i ich nazwę pisało się wówczas U.N.K.L.E. (z kropkami) i mieli świetną "maskotkę" i za tą maskotkę wciągnęłam się do ich świata... Pierwszy mój odkryty zespół elektroniczny, a płyta Never Never Land.. jedna z najlepszych na świecie.

13. Incubus - Megalomaniac - dobra, tu bardzo laickie podejście bo to jedyny wokalista którego w swoim czasie chciałam mieć na plakacie na ścianie. Był słitaśny. W końcu jednak udało mi się mieć tylko Slipknota. Bardzo oryginalne, chociaż nie słucham już ich późniejszych dokonań

14. White Stripes - Black Math - powód prosty- bo skład prosty. Dziewczyna introwertyczna na perkusji, chłopak ekstrawertyczny na gitarze i śpiewał. Uwielbiam ich za prostotę muzyczną, połączenie czerni-bieli-czerwieni i styl. Do dziś

15. Adioslave - Like a stone - Głos Chrisa Cornella jest hipnotyzujący.

16. SOAD - Toxicity - System of a Down  a po drugie wszyscy dosłownie Katowali Chop Suey a ja już miałam dość tej piosenki. Toxicity było jednak w podobnym klimacie

17. Nine Inch Nails - Perfect Drug -Trent Reznor ma świetny głos, piosenka była bardzo nieprzewidywalna, a teledysk wampirzy i psychodeliczny ujął moje mroczne JA. Do dziś...


Czas by było stworzyć współczesną playliste.... dwudziestu kawałków najważniejszych dla mnie w danym momencie.

Zrobię...ciekawe co to będzie?
Większości tych utworów słucham nadal, zespoły rozwinęły się, zwinęły, zawiesiły, rozpadły.
Muzyka pozostała i jest kawałkiem mojego życia, wspomnienia. A taki soundtrack miałam jako siedemnastolatka. Właśnie wtedy zdecydowałam się, że dorosłość jest zła.
Jednak zmian dużo nadeszło, ale tym, jak bardzo nie chcąc się zmieniać lub działać dobrze, zmieniamy się i przeradzamy w zło (patrz Anakin Skywalker aka Lord Vader) opowiem kiedy indziej...


sobota, 7 grudnia 2013

Ale z ciebie dzieciak!

Nie przyznaje się, a raczej się przyznaje do tego, czego nie widać na pierwszy rzut oka.
Nie widać ile faktycznie mam lat.
Jest mi z tym dobrze, bo robię i tak rzeczy, które "nie przystoją" i "nie przystają" do jakże ułożonej życiowo mentalności.
Uderza mnie ten tryb, te wszystkie trybiki, pułapki, niezależności dorosłego życia.
Pułapek jest najwięcej...życie na poziomie = kredyt.
Kredyt = potrzeba stałej pracy.
Stała praca = zaplanowanie dnia
Zaplanowanie dnia = jestem taki dorosły..
Jestem taki dorosły = chce mi się płakać i tęsknie za byciem nieodpowiedzialnym gówniarzem który z równie nieodpowiedzialną bandą łaził po drzewach. Dzisiejsze dzieci nie potrafią się bawić...
Ale potrafią.. tylko bawią się inaczej niż my, utykając we własnych wspomnieniach, możliwosciach które zostały nam wpojone w szkole, schematycznym myśleniu stajemy się dorosłymi tęskniącymi jak cholera za dzieciństwem.
Doceniamy trwałość co powoduje, że ważne stają się nieprzemijające z modą rzeczy.
Ja za cholerę nie przyjmuję do wiadomości tych schematów.
Potrzeby bezpieczeństwa której jest praca jako źródło gotówki- realizuję.
Ale pozostałych.... trochę z tym gorzej. Nie odczuwam za konieczne, ba, ostatnio wręcz widzę moją postępującą alienację. Uwielbiam ludzi, ale dawno nikt mnie nie przekonał, żeby być blisko. Ludzie są fajni z daleka, do zobaczenia. Jednak tyle razy zostałam odsunięta, uznana za coś pewnego, stałego, co jest elementem a nie treścią,  że zrobiło się to niepokojace.
Nie można być elementem!(hihi brzmi nieźle).
Chłopcom/mężczyznom obecnie jest łatwiej, nie są od małego przystosowywani do realizowania się w domu jako ojciec czy mąż, o nie. oni są, i mówię to nie jako jakaś chora feministka, przystosowywani do rozwijania pasji. Zabawki mają bardziej kreatywne.
Dziewczynki bawią sie lalkami, mają być piękne, ułożone i łapać facetów.
Sama zostałam tak wychowana co nie przeszkadzało mi rozwijać swoich zainteresowań więc to nie zależy od zabawek. Dużo też znam dziewczyn o typowo męskich zainteresowaniach.
Ale... ponieważ główną cechą ludzkości jest lenistwo i dostosowywanie się, rzadko trafiamy na osobę poza schematem. Popularny syndrom Piotrusia Pana to nic innego jak ta pogoń za byciem kimś, innym, bardziej magicznym i próba ucieczki..
O dziwo dotyka większości mężczyzn/chłopców...bo przecież dziewczynki/kobiety muszą być odpowiedzialne za nich pokierują, od mamy do żony..od zawsze. Co jest brednią a nie znam ludzi, którzy byliby szczęśliwi z powodu takiej odpowiedzialności.
O czym coraz bardziej pokazują filmy amerykańskie..próbujące doprowadzić, że fajtłapa, bez umiejętności decydowania, wychowany bez tej odpowiedzialności znajduje na żonę gwiazdę niezwykłej urody pod której opieką będzie mógł się rozwijać.
O czym fajnie mówi to zdjęcie:

A dziewczyny w swoim gronie mają gadać o facetach, gotować malować się? co? NIE, o ile nie chcą.
Tylko dlaczego o tym się nie mówi?

A to ta tęsknota za dzieciństwem... rodzi popularność między innymi tego zdjęcia

wtorek, 3 grudnia 2013

Jaymes Young

Jaymes Young - i pierwsza jego piosenka którą usłyszałam - Two More Minutes


Dzisiaj kolejna odsłona z moich poszukiwań muzycznych:

Jaymes Young - amerykański muzyk, to co mnie zachwyciło to jego głos, nie pretensjonalny,  o niecodziennej, specyficznej barwie W niektórych piosenkach niedaleko mu do barwy Michaela Buble.
Niewiele wiadomo o nim samym. Internet nie udostępnia jeszcze takich informacji.
Ten  21(22-23)*  latek  urodził się w Seattle obecnie mieszka w Los Angeles,  Jego pierwszy album zostanie wydany w 2014 roku.
Obecnie dostępna jest jego EP Tutaj która wyszła na światło muzyczne w sierpniu tego roku.
W tym roku występował jako support na amerykańskiej trasie zespołu London Grammar (którzy grali w tym roku na koncercie na Tauron Nowa Muzyka)
Jaymes w swojej muzyce korzysta z dobrodziejstw muzyki elektronicznej, tworzenia przestrzennych dźwięków.
Tytułową piosenkę z EP Dark Star nagrał w swojej sypialni (a któż teraz nie ma sprzętu żeby tworzyć w domu? Tylko trzeba go umieć dobrze wykorzystać) podstawowymi narzędziami był więc w kolejności: gitara (na której gra od 10 lat) i komputer. Jeżeli prawdą jest to, co mówi w wywiadzie, że jednocześnie komponował i nagrywał, to czym będzie jego przemyślana płyta w przyszłym roku?
Jego muzyka ociera się o R&B, soul, ambient, Drum and bass i rock alternatwyny  Różne, naprawdę różne wpływy słychać a po przesłuchaniu całej EPki mam problem z jednoznaczną klasyfikacją stylu . Na pewno jest do pobujania.
O! i jest na 10 miejscu w odkryciach LastFm na 2013 r.
Jako inspiracje podaje cały nurt R&B, a jako wykonawców i muzyków ceni: Coldplay, Death Cab for Cutie, Radiohead Maroon5 i Iron & Wine. Dość mainstreamowe grupy ale tym bardziej ciekawe, co wyjdzie z takiego miksu. (cały wywiad w linku 4.)


Jaymes Young Moondust

Źródła:

Jaymes Young
* różnie podają jego wiek..naprawdę!
1. fanpage artysty na Facebooku
2 Noisey
3 Nylonmag
4 Music Ninja